Mniej więcej rok temu dowiedziałam się o organizowanej w szkole wymianie uczniowskiej z Hiszpanią. Ucząc się tego języka stwierdziłam, że byłaby to doskonała okazja do podszkolenia go rozmawiając z rodowymi Hiszpanami. Zaczęło się od rozmowy z rodzicami, którzy bardzo szybko wyrazili swoją zgodę i podzielili moje zdanie, że byłaby to niesamowita przygoda. Kolejnym etapem było załatwianie wszystkiego w szkole, wypełnianie miliona papierków dotyczących danych, ewentualnych chorobach lub preferencji kogo wolałabym gościć w domu. Następnie kilka miesięcy czekania i tak o to w marcu tego roku pojawili się u nas osoby hiszpańskiej szkoły w Ibi (Alicante). Wielkim zdziwieniem, trochę negatywnym, była dla nich pogoda w Polsce. Trafili na mroźne, deszczowe dni, które w porównaniu z hiszpańskimi temperaturami znacznie się różniły nawet w marcu. Jednakże nie pogoda była najważniejsza, a ludzie i spędzony wspólnie czas. Goście byli u nas 5 dni, zdążyli zwiedzić Wrocław, Kraków oraz Zabrze, w którym mieszkali na co dzień. Miałam przyjemność gościć Ivana, chłopaka o rok młodszego, który mam nadzieję, że się świetnie bawił ze mną i moimi znajomymi. Początkowo była bariera językowa, ale po kilku dniach nie było problemu z dogadaniem się po angielsku. Wizyta zagranicznych gości minęła bardzo szybko, zżyliśmy się ze sobą i aż żal było wracać do codzienności jaką była szkoła. Na szczęście w głowach mieliśmy wizję majowego wyjazdu do Hiszpanii, który okazał się jednym z lepszych w moim życiu.
Wraz z końcem kwietnia zaczęły się obawy jak to będzie, czy się
dogadam (leciałam do dziewczyny, a nie do Ivana, którego gościłam, więc nie
znałam rodziny), jak przeżyję lot, którego chyba najbardziej się bałam. Z
perspektywy czasu się z tego śmieję, ale cóż miała to być wtedy pierwsza podróż
samolotem, którą przeżyłam i to z miłymi wspomnieniami. Na początku maja odbyła
się długo wyczekiwana wycieczka. Lot minął szybko, chyba dzięki młodemu
mężczyźnie, który zagadywał mnie przez całą podróż i nie nudziłam się. Dodatkowo miły chłopak zamienił się ze mną miejscem i miałam możliwość siedzieć przy oknie.
Wszelkie obawy odeszły na drugi plan wraz z pierwszymi
chwilami w Hiszpanii. Przylecieliśmy pod wieczór, słońce zdążyło zachodzić, ale
temperatura była odpowiednia. Pierwsze chwile z nieznaną mi rodziną, a raczej
siedemnastoletnią Cristiną i jej tatą, którego nie miałam okazji zbyt dobrze
poznać w ciągu 7 dni. Ibi, miasteczko, do którego polecieliśmy jest małe,
spokojne i każdy Cię zna, też chyba zdążyłam wszystkich poznać, niestety nie
mam pamięci do imion i poznanie w ciągu 5 minut 20 imion daje taki efekt, że
przez kolejne godziny zastanawiam się kto jak ma na imię. Co do bariery
językowej, w Hiszpanii był już większy problem z dogadaniem się po angielsku,
większość moich rówieśników tam nie zna chociażby podstaw, więc byłam skazana
na mój okaleczony hiszpański. Co mnie zaskoczyło, większość była w szoku, że
pomimo tak krótkiej nauki tego języka (dwa lata) w szkolę, mówię całkiem
dobrze, z czym się nie zgadzam, chociaż w porównaniu z ich angielskim…
Mogłabym opisać tak cały wyjazd, ale chyba nie ma sensu
żebym opisywała kolejno dzień po dniu, opowiem tylko o dwóch większych miastach.
Turystyczną, dość znaną miejscowość Alicante oraz Valencię, w której się
zakochałam, ale to w następnym poście, gdyż ten i tak wyszedł mi dłuższy niż
pozostałe. A na sam koniec parę zdjęć. :)
![]() |
zza okna samolotu |
powitalny plakat |
cała grupa z wymiany |
Super zdjęcia i post
ReplyDeletehttp://natalee01.blogspot.com/
dziękuję bardzo! ;)
Delete